Witam po kolejnej przerwie. Dawno nie pisałem. Nadrabiam zatem zaległości.
Dziś mamy 6 grudnia, wspomnienie świętego Mikołaja. Kim był i jaka tradycja się z tym wiąże, nie muszę chyba wyjaśniać. Koleżanka zwróciła mi dziś uwagę na pewien oczywisty i zauważalny paradoks: Kiedy jesteśmy dziećmi, wierzymy w świętego Mikołaja i w to, że to on przynosi prezenty. Później dorastamy i dowiadujemy się, że to nie Mikołaj przynosi prezenty. A potem z reguły sami tłumaczymy dzieciom, że prezenty przynosi Mikołaj- a nawet czasami sami się za niego przebieramy.
Ja wierzę w świętego Mikołaja jako takiego. W końcu uważam się za chrześcijanina rytu rzymskiego, więc uznaję także świętych obcowanie. Ale przecież mam swoje lata i dobrze wiem, kto przynosi prezenty, a więc równocześnie kto ich nie przynosi. Dlaczego zatem podtrzymujemy w dzieciach wiarę w to, że upominki przynosi biskup tureckiego miasteczka- lub, w komercjalnej wersji- brzuchaty dziadek w czerwonym kubraczku, przyjeżdżający saniami z Laponii?
Zasadniczo odpowiedź wydaje się żałośnie prosta: bo taka jest tradycja. Ewentualnie: bo dzieci się cieszą. No dobrze, ale dlaczego kultywujemy taki zwyczaj? Nie ma innych rzeczy, z których mogłyby się dzieci cieszyć?
Na takie postawienie sprawy nie znajdujemy zazwyczaj jednoznacznej odpowiedzi, ale kontestowanie tradycji mikołajowej budzi w nas podświadomy bunt. Mam wrażenie, że nie tylko z powodu dobrych wspomnień z dzieciństwa związanych z dniem szóstym grudnia.
Zastanówmy się zatem, jakby wyglądał nasz kraj bez Mikołaja roznoszącego podarunki 6 grudnia, a w innych krajach robiącego to w Noc Bożonarodzeniową. Czegoś by brakowało, prawda? Odrobiny szczęścia i wielu uśmiechów na twarzy. Ale nie tylko.
Święty Mikołaj jest przecież także uosobieniem bezinteresowności, dobroci. To jedna z tych postaci, która przekazuje nam pierwiastek człowieczeństwa, zaszczepiony w latach najmłodszych. Nie doceniamy, wydaje mi się, roli socjologicznej i wychowawczej, jaką pełni Santa Claus, Saint Nicholas, czy jak to tam jest On w różnych krajach zwany. Mikołaj to postać wyłamująca nas choć na chwilę z mechanizmów różnych relacji, gospodarczych czy niegospodarczych, opartych na zależności coś za coś.
Święty Mikołaj to zwycięstwo przekonania, że jest coś ważniejszego od kalkulacji. Uczy nas przyjemności i pożyteczności nie tylko z dostawania, ale także dawania. Spełniona nadzieja na to, że ktoś nas kocha i ktoś jest wdzięczny, realizacja tej potrzeby kochania i bycia kochanym, czyni z nas ludzi. Potrzeba dzielenia się to także jeden z fundamentów naszej europejskiej cywilizacji. Antoine de Saint-Exupery swoją książkę Ziemia, planeta ludzi zakończył słowami:
Tylko Duch, jeżeli tchnie na glinę, może stworzyć Człowieka.
Tradycja mikołajowa to jedno z tchnień tego Ducha. Oby trwała do końca świata, bo bez niej moglibyśmy być ubożsi nie tylko o kilku przebierańców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz