sobota, 1 marca 2014

Dzień dumy, dzień wstydu

Wczoraj jechałem autobusem po Katowicach, Chorzowie i Bytomiu. Zobaczyłem mnóstwo biało-czerwonych flag przygotowanych na dzień dzisiejszy. Zobaczyłem napisy "Chwała bohaterom". Siłą rzeczy więc moje myśli skierowały się na tych: których dziś wspominamy: na Żołnierzy Wyklętych.

Kim byli? Przecież wiemy. Na pewno?

Żołnierze Wyklęci, czy jak to się mówi coraz częściej: Niezłomni, to ci partyzanci, którzy po zajęciu polskich ziem przez Armię Czerwoną w latach 1944/45 pozostali w lesie lub poszli do niego, by bić się dalej o wolność- już nie z niemieckim, ale z sowieckim okupantem oraz jego kolaborantami. I nie nazywam tu kolaborantami wszystkich żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego- któremu NIE WOLNO odmawiać zasług bojowych w walce z hitlerowcami, a dla wielu było ostatnią szansą na wydostanie się z Syberii- ani nie obejmuję tym stwierdzeniem całej Milicji Obywatelskiej, jaka wtedy powstała- bo przecież zdarzali się i tam poczciwi ludzie, którzy po prostu chcieli służyć jako utrzymujący względny porządek. Inna sprawa, że wielu z tych, którzy zdali sobie sprawę, jaki jest prawdziwy charakter jednostek Milicji, po prostu szybko się z niej zmyło. 

Tak więc ci, których dziś nazywamy Niezłomnymi lub Wyklętymi, to ta grupa polskich (i nie tylko!) bohaterów, którzy chwycili za broń w walce przeciw sowietyzacji Polski. Złotymi zgłoskami zapisały się na kartach polskieh historii dokonania żołnierzy z Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, Konspiracyjnego Wojska Polskiego i wielu innych ugrupowań walczących w tym okresie. Rozbijali więzienia, chronili polską ludność cywilną, toczyli walki z bolszewikami. Można wymieniać nazwiska bohaterów: Witold Pilecki, Danuta Siedzikówna Inka,  Antoni Heda Szary, Józef Kuraś Ogień, Zygmunt Szendzielarz Łupaszko...i setki tysięcy innych.

Bohaterska walka trwała niemal 20 lat, aż do 21 października 1963 roku, kiedy zginął ostatni partyzant- Józef Franczak Laluś. O ich poświęceniu, sukcesach i dzielnej walce krążyły legendy. Polacy żyli nadzieją, że to wielkie powstanie (tak! powstanie!) ma sens, że zwycięży. A oni walczyli dalej, dziesiątkowani. Ranni. Otoczeni. I właśnie dlatego mamy dziś Dzień dumy.

Niestety, obraz ten nie jest krystaliczny. Kilkakrotnie miały miejsce akcje na ludności nie-polskiej mające charakter pogromu. Właściwie co do paru jesteśmy pewni, że zostały dokonane przez partyzantkę antykomunistyczną, pozostałe są z dużym prawdopodobieństwem bolszewicką prowokacją. Nie można jednak brać tych- wiem jak to dla niektórych zabrzmi- jednostkowych wypadków jako wpojonych w obraz Niezłomnych. Ludzie dokonujący tego typu akcji nie stanowili nawet promila wśród innych, pełnych honoru i rycerskich zasad żołnierzy podziemia, którzy nieraz wykazywali się pomocą wobec każdego, kto tego potrzebował, a w szeregach NSZ dużą grupą byli Żydzi, a nawet Białorusini. Współpracowano także z Ukraińcami.

Za swoją walkę Niezłomni zapłacili nieraz najwyższą cenę. W walce z Sowietami i ich poplecznikami zginęło 20 tysięcy z nich, wielu zamordowanych zostało w katowniach UB, wielu okaleczono w straszliwe sposoby (regularną praktyką podczas przesłuchań było np. wyrywanie paznokci czy przytrzaskiwanie genitaliów szufladą). Ogromna liczba partyzantów spędziła wiele lat w więzieniach za rzekomą zdradę stanu. Pół wieku nazywano ich mordercami, hitlerowcami. Odmawiano praw publicznych. Jeszcze dziś niektóre partie wychodzą z sali plenarnej Sejmu, gdy oddaje się im cześć. Ci ludzie umierali nieraz zapomniani, w biedzie aż piszczącej. Oprawcy Niezłomnych żyją często w luksusowych warunkach, nie doczekawszy sprawiedliwości za swoje zbrodnie. I właśnie dlatego mamy dziś także Dzień wstydu. 

Dokonań Niezłomnych w zmianie mentalności Polaków wśród meandrów tej krętej rzeki nazywanej: Historia, nie sposób przecenić. Stawiam tezę- i myślę, że wiele się nie mylę- że bez ich buntu nie byłoby Solidarności,  a komunizm zakorzeniłby się w Polsce bardziej. To właśnie opór tych przez dekady oficjalnie zapomnianych sprawił, że w czasach najciemniejszych duszę Narodu rozświetlał nikły płomyk nadziei. Przyjdzie pora rozliczeń. Choćby symbolicznych. Wierzę w to.

Jeszcze długo trudno będzie co po niektórym oddać należną cześć tym, którzy herosami dziejów byli naprawdę. Ale do naszej świadomości powoli przenika ważny fakt: nie ugięliśmy się. Nigdy. Podejmowaliśmy walkę pozornie beznadziejną, przynoszącą owoce dopiero po kilkudziesięciu latach. Jest naszym obowiązkiem dziś zawołać za pokoleniami, które minęły:

Chwała Bohaterom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz