środa, 2 kwietnia 2014

Duc in altum

Dziś przypada dziewiąta rocznica śmierci Papieża-Polaka. Dwudziestego siódmego kwietnia tego roku Jan Paweł II zostanie ogłoszony Świętym. Znów przypomnimy sobie słowa naszego wielkiego Rodaka, znów pojawią się obrazki, papieskie flagi, książki. Ba, kremówki. I raz kolejny będziemy zachwyceni Jego Nauczaniem. Nauczaniem?

Miałem to niewątpliwe szczęście uzyskać jako-taką świadomość o świecie otaczającym mnie jeszcze za lat pontyfikatu Jana Pawła II. Nieraz miałem okazję zetknąć się z Jego postacią: poprzez cotygodniową transmisję Anioła Pańskiego z Placu św. Piotra, obrazki, cytaty, książki o Jego Pontyfikacie. Płyty. Różańce z herbem papieskim. No i właśnie kremówki.

Ktoś może pomyśleć, że atakuję właśnie Papieża. Nic bardziej mylnego. Ale o tym, do czego zmierzam- za chwilę.

Niestety, 2 kwietnia 2005 roku Jan Paweł II umiera po ciężkiej chorobie. Jednoczymy się wtedy wszyscy, opłakujemy. Jest nad czym płakać. Nad człowiekiem, który zmienił świat. Wprowadził Kościół w Trzecie Tysiąclecie. Był jednym z największych reformatorów Kościoła Katolickiego, największym autoryterem Solidarności i innych ruchów w Europie mających na celu demontaż porządku komunistycznego.

Prawdziwym adwokatem biednych. Inicjatorem dialogu ekumenicznego. I można tak wymieniać kolejne zasługi. Ale teraz stawiam pytanie: a co utkwiło w naszej pamięci?

Tak. Papież głaszczący dzieci, Papież pozdrawiający Rodaków. Papież całujący rodzimą ziemię. Papież na obrazkach, Papież na plakatach. Papież opowiadający, jak chodził po maturze na kremówki. I to jest straszne. Nie dlatego, że nie mamy o tym pamiętać. Ale dlatego, że zrobiliśmy z tego niesamowitego człowieka dosłownie pluszowego misia o charakterze sakralnym.

Powiedzcie mi, ilu z nas sięgnęło po lekturę Pamięci i Tożsamości, którejś encykliki lub innej książki, ilu z nas czytało jego wiersze, które pisał jeszcze jako młody ksiądz, a także biskup i kardynał? Ilu z nas zastanawiało się głębiej nad tym, co chciał nam przekazać?

I to jest nasz największy grzech wobec Jana Pawła II. Sprowadziliśmy Jego postać do elementu folkloru, pomnikowej przytulanki, którą się pocieszymy, gdy ktoś wypomni nam jakąś narodową wadę. Spłycamy dokonania wielkiego Duchownego, etyka, filozofa, poety, a także polityka. Człowieka, bez którego nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy, tylko w rzeczywistości o wiele ciemniejszej. Podobny proces miał miejsce we Włoszech z postacią Ojca Pio, który dostrzegał to zresztą jeszcze za życia.

Wiecie jak wyglądamy? Jak ludzie, którzy słysząc Wypłyń na głębię biją brawo i próbują nurkować w brodziku.

Minęło już tyle czasu, że coraz częściej pojawiają się głosy krytyczne, nawet szydzące z osoby Karola Wojtyły. Mnie też to oburza, ale nie wyprowadzimy przeciw tym głosom żadnej skutecznej kontry, jeżeli dalej będziemy siedzieć w okopie przekonania, że Papież to był cudowny. I koniec. Argumenty, argumenty! A wystarczy wsłuchać się w Jego słowa, by mieć ich całą baterię!

Ale nie to jest tu przecież najważniejsze. Najważniejsze jest to, żeby się właśnie wsłuchać. Przyjąć te słowa do serca i wcielić je w życie.

To jest właśnie nasza powinność wobec Wielkiego Polaka. Wypłynąć na głębię. Na głębię Jego przesłania, które wypływa z nauczania pewnego Żyda, skazanego na śmierć dwa tysiąclecia temu.

Mogę usłyszeć głosy, że to, co piszę, to skandal, co ja w ogóle wiem o życiu. Fakt. Mało. Ale czy chodzi tu o doświadczenie? Nie. Tylko o stawkę o wiele wyższą. Dlatego wierzę, że kiedy zaczniemy słuchać, nie jedynie słyszeć, to naprawdę dokończy się odnawianie oblicza Ziemi. Tej Ziemi.

Bo w innym wypadku- z całego dziedzictwa tego pontyfikatu zostaną tylko...kremówki. Tego nie chcemy. Prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz