środa, 9 października 2013

W pogoni za postępem, czyli co to było, to CD?

Żyjemy w czasach zadziwiających. Nie przeżyliśmy, jak starsi, wielu wydarzeń o doniosłej wartości historycznej (w każdym razie ci urodzeni po 1989 roku). Jest jednak rzecz, która różni nasze (w każdym razie moje) pokolenie od wszystkich wcześniejszych: w ciągu mniej niż ćwierćwiecza śmignęło nam przed oczami kilka epok technologicznych.

W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych żyliśmy w kraju, w którym nawet telefon stacjonarny nie był jeszcze rzeczą częstą. Telewizory były kineskopowe, a nierzadko i radzieckie, komórka była rarytasem (i to rarytasem, którym dało się kogoś zabić), a furorę robiły japońskie radyjka tranzystorowe. Nieporęczne, tandetne, ale dało się je włożyć do kieszeni. Odtwarzacz wideo stawał się jakim-takim standardem. Chryste Panie, co to był za wynalazek! A komputery? Wolne i poczciwe PC, na których to zdarzał się JUŻ Windows 95? To było coś. Nie mówiąc o pierwszym PlayStation, na którym raczyłem grywać u któregoś znajomego z podwórka. Internet był, ale głównie opisywany.

Oczywiście, co tu dużo mówić, był to świat mojego dzieciństwa, w którym dominowała łopatka, wiaderko, zazwyczaj niedopompowana piłka i inne cuda, które obecne dzieci komunijne, zajęte tabletami (takie prezentowe minimum) potraktowałyby wzrokiem podobnym do ich spojrzenia skierowanego na cep w stodole.

Niech ten okres będzie takim punktem wyjściowym do pogoni, jaka zaczęła się zaraz potem. A zmieniło się przecież wszystko. Telewizory i monitory komputerów schudły i wyparły kineskop. Obecny standard, wiadomo LCD lub plazma (jeszcze). Komputery przyśpieszyły, zyskały nowe fukncje i schudły. Gdzieś tam mignęły "empetrójki" i "empeczwórki", by zamienić się w iPady i iPhony. Telefony też schudły, ale i zmalały, by znowu wzrosnąć i połączyć się z odtwarzaczami, komputerami, i zyskać dotykowy ekran ("Ale złom. Klawisze ma.") . Płyty CD wyparły dyskietki, płyty DVD wyparły płyty CD i kasety wideo naraz. Pendrive'y i karty pamięci powoli wypierają DVD. A wszystko można połączyć czy tam zintegrować i wymieniać dane z wszechobecnym internetem...

...i oto jest październik 2013 roku. Artykuł, który tak mozolnie wystukuję, zamieszczę za pomocą jednej z usług Google, które to wielofunkcyjne monstrum było kiedyś skromną wyszukiwarką i takie śmieszne kolorowe literki miało w nazwie. Link do tego artykułu udostępnię przez Facebooka, portal, o jakim Epulsowi ni Naszej Klasie się nie śniło. Ktoś, kto będzie chciał dowiedzieć się o mnie więcej, poskrobie pół minuty w sieci i ma mnie na talerzu. Co tu kryć, skoro wiele się ukryć nie da.

Prawdę mówiąc, dziwię się sobie, że jako osoba nieco staroświecka nie przeżyłem swego rodzaju szoku cywilizacyjnego i nie zaszyłem się w pokoiku urządzonym na PRL-owską modłę. Ale tak się nie stało, co uważam za swój, częściowy chociaż, sukces. Martwią mnie tylko w tym wszystkim dwie sprawy.

Sprawa pierwsza: ograniczona samodzielność. Wszyscy mamy komórki, wszyscy jesteśmy dostępni. Nie tak dawno jeszcze ludzie wyjeżdżali na miesiąc-dwa, napisali list i wracali, i nikt nie jęczał. Dziś zniknie się na dwa-trzy dni i zaczyna się niepokój (także u mnie). GPSy zagościły w każdym niemal aucie i bez nich ani rusz, a kiedyś wystarczyły papierowe mapy, ewentualnie "Gospodarzu! Którędy do Sieradza?"
A propos listów, ostatnio jeden ze znajomych wyraził zaskoczenie, że wysyłam jeszcze pocztówki. Aż takie to zacofanie?

Sprawa druga: wzrastające tempo zmian. Mówcie co chcecie, ale ja już chwilami nie nadążam. Zapewne niewiele się stanie, jeżeli odpuszczę, ale czuję się chwilami jak dziadek, pytając jedną czy drugą osobę, do czego jego nowe ustrojstwo służy. Co gorsza, sama technologia robi się momentami nieprzystępna i wyjątkowo zawodna. Czy więc naprawdę trzeba WSZYSTKO na siłę unowocześniać?

Mimo to, idzie się w tym świecie jeszcze odnaleźć, można z niego jeszcze uciec. Zastanawiam się tylko, w jakiej rzeczywistości będą żyły następne pokolenia i czy, przykładowo, przy haśle "Facebook" będą wytrzeszczać oczy jak przy słowie "warząchew"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz